Komentarze: 0
Nio więc zaczynając od piątku to w piątek się w sumie nic ciekawego nie wydarzyło... Pojechałam do Zbiczna i siedziałam u Kaśki. W sobote niestety nasze plany z Omkiem nie wypaliły ale pocieszam sie , że za tydzień mam nadzieję wszyscy (ja, Kaśka , Dawid , Omek, Aśka, Marta, Kinga...) IDZIEMY NA KONCERT 1 8 L !! ale postanowiłam się na to nie napalać bo znając mojego farta to alebo odwołają koncert albo nie pojadę do Zbiczna albo wybuchnie 3 cia wojna światowa i koncertu nie będzie , ale można się do takiego fuksa przyzwyczaić więc z góry załorzyłam , że koncertu nie bęzie i najwyżej sie miło rozczaruje :D (ale podejście). Tak więc wracając do Walentynek to cały dzień czytałam Cobena ("Tell no one") bo się wciągnęłam. Kaśka mnie namówiła rzebym poszła na sanki :D:D:D No
no a dziś właśnie wróciłam do wawy i oczywiście babcia juz od wejscia mnie wkurwila chociarzby zdaniem "te żule z krokiem przy kolanach" już pomijając kazanie o tym jaka jest moda i ze wszyscy nosza spodnie wlozone do butow i ze tylko zule (ona strasznie lubi to slowo) nosza biale skarpetki. i nosi sie rzeczy w paski i luźne a nie obcisłe (musiała to powiedzieć bo kupiła mi taki obleśny luźny swetrek w paski a ja go nie chce nosic) ale najbardziej mi sie podobało zdanie , że czytała w gazecie , że nie wolno nosić stringów bo obcierają krocze :D
a tak jeszcze to najfajniejsze określenia walentynek jakie ostatnio słyszałam : różowe i tandeciarskie (szania) i komercyjne (qba voo)