Archiwum kwiecień 2004, strona 1


kwi 25 2004 heh przypal
Komentarze: 0

elo wczoraj pobilam swoj zyciowy rekord bo wstalam w sobote o 8 rano :) bo zamierzalysmy z kaska do kingi jechac, ale znowu lało więc sobie odpuściłyśmy (staram siem robic wszelkie kreseczki i kropeczki:)) zamiast tego od rana zjawili sie Juzik Tomek i Przemek... i meczyli nas nie wazne o co... potem pojechali za nami do zbiczna i po drodze kaska sobie pojechala gdzies a ja spotkalam dziadka Andiego i musialam udawac ze ich nie znam , ale chyba nie wyszlo :D a pozniej to tak w duzym skrocie - ja z Andrzejem szukalismy Fugi bo Kaska miala szlaban (za to ze koledzy wczoraj o 9 przyszli). Fuga sie nie znalazla ,za to spotkalismy po drodze Chinczyka Tomka i Ele z "zakupami" Kaśka powiedziala ze idzie z psem na spacer i poszlismy na zwalone drzewo do lasu :) "to to pamietam jak przez mgle - Co złego to nie my" lol . Andi z Tomkiem sie kompletnie najebali. Potem ich Chinczyk zreszta opieprzal ze mielismy upic dziewczyny a wy sie sami najebaliscie :D. Tomek siedzial i nie kojarzyl co jakis czasy tylko opieprzal Andrzeja (kuzwa za kazdym razem pisze Dudek i musze kasowac) bo byl zazdrosny o Kaśke. A Andrzejowi sie morda nie zamykala. Potem przylazl i chcial rzebysmy go do domu odprowadzily (on nawet stac nie mogl)... Ale jak sie rzucal po pol godzinie walki udalo nam sie go zaniesc na Kaski taras... On byl tak ozywiony ze sie nawet przespac nie chcial polorzyl sie na 5 minut w koszu saby i od nowa zaczal meczyc... No i mialysmy problem ja mowilam rzeby go w tym stanie nie odprowadzac a Kaska ze nie mamy wyjscia i jej ojciec moze wrocic... Wiec wybralysmy "mniejsze zlo"i odprowadzilysmy go do domu po 5ciu minutach zadzwonila jego matka ...

Noc byla ciezka :) stolarze wogle nie spali do 7 rano wiercili cieli walili i halasowali na wszelkie mozliwe sposoby o 5 rano mi sie tak potwornie chcialo pic , jeszcze ten moj kaszel ... wiec  poszlam po soczek ktory przezornie zostawilam na stole na gorze - patrze - kurwa nie ma ... Na dol nie moglam zejsc z 2 powodow po pierwsze moja pizama (bo zapomnialam takowej) skaladala sie z koszulki rozmiar xs krota dawali kiedys do vivy cos tam viva arkadius a po drugie jak bym zeszla na dol sie napic to zmniejszylo by wiarygodnosc ze wypilam tylko 1dno piwo ... wiec pozostal kran naszczescie tu woda z kranu sie nadaje do picia nie to co w warszawie ...

To w duzym (nawet bardzo) skrocie a i tak wyszla zajebiscie dluga notka chyba najdluzsza w moim zyciu :) nawet ja skopiuje nawypadek jakby sie skasowala

brezi : :
kwi 23 2004 jebana pogoda duuupa
Komentarze: 0

fak !!! leje ;(((((  duuuupa z bramy nic nie wyjdzie bo nawet jak przestanie lac to nie  bedziemy na mokrym siedziec ... no ale kaski matka wraca dopiero we wtorek ;))))))

brezi : :
kwi 23 2004 3.00 am na bramie :)
Komentarze: 0

yoł ten tytuł to narazie tylko plan bo zawsze cos moze sie nie udac :) ale kaski matki nie ma wiec bedzie mam nadzieje ok :) chlopaki juz niestety (na szczescie ? bo robia tyle halasu) pojechali... kaski ojciec sie nie zgodzil rzeby tu nocowala nawet moja starsza go nie przekonala wiec ustawilysmy sie o 3.00 na bramie :D narazie siedze i nasluchuje czy jej ojciec nie jedzie (do pracy) bo jak pojedzie to droga wolna...

a tak co do reszty dnie to : rano 4 lekcje i na hałs potem do zbiczna (zabralam ze soba 30 kg ksiazek celem uczenia sie do egzaminu gimn.) potem z kaska z braku zajecia i celem odzyskania kondycji pojechalysmy szukac psa Andrzeja ktory zginal. Psa coprawda nie znalazlysmy nikt go nawet nie widzial , ale za to mialysmy mila wycieczke :) Matka sie o mnie zatroszczyla i 4 razy dzwonila za kazdym razem ostre hamowanie ... za 3cim razem zadzwonila jak bylam juz pod domem.. poszlysmy do kaski i przygotowywalysmy karme dla kota i psa i nagle kaski ojciec - Kasiu ktos puka , otworz. ja zostalam i dalej nasypywalam kotu zarcia i nagle slysze - Magda chodz tu. Myslalam ze moja matka czy cos a tu Chińczyk z Tomkiem Tomka tylko na zdjeciach wczesniej widzialam (Kaśki ex) wiec nie wiedzialam kto to , na zywo wyglada 200 razy lepiej... Kaska wstawila kit ze idziemy do mnie.. Moja matka tez sie zainteresowala i zadzwonila 4 ty raz i powiedzialam jej ze jestem u Kaski (przecietny czlowiek klamie ponoc srednio 20 razy dziennie). Poszlismy na pomost no i godzinka minela :) Potem telefon do ojca kaski , jeszcze 15 minut z nimi i na hałs..

brezi : :
kwi 19 2004 Yoł mam akwarium !
Komentarze: 1

heya w szkole nuda... po szkole dentysta ale okazalo sie ze ni wzielam aparatu wiec dentysete mam kiedyindziej a po dentyscie wypadzik do zoologicznego z mama w celu kupienia jednej rybki , zamiast jednej kupilysmy 7 potem doszlysmy do wniosku ze taka kule to trzeba czyscic i wogle wiec spontan... kupilysmy akwarium z calym sprzetem , 8 rybek , (bo potem doszedl jeszcze glonojad) roslinki, kokosa (wydrazonego jako kryjowke) tak wiec mam teraz 3 samiczki bojownika, bojownika, 4 neonki (ale musze dokupic jeszcze 3 b o powinno byc ich minimum 6 - 7 ) i glonojadka... i planuje kupic jeszcze pyszczaki :) :D:D:D

brezi : :
kwi 18 2004 Dori nie zyje... :(((((((
Komentarze: 1

Wstalam dzis kolo 12 bo poszlam spac jak zwykle w weekend kolo 3ciej rano... wszystko mnie bolalo... bo musialam jakos zle spac... w dodatku mialam od rana taaaka ochote na cos slodkiego i chuj w domu nic tylko cukier w kostkach w cukierniczce... a ja jak mam ochote na cos slodkiego i nie zjem to robi mi sie niedobrze i rzygac mi sie chce :o wiec zjadlam 2 kostki cukru... :) i jak tylko je zjadlam mimo ze byly takie jakies bez smaku jak to cukier to przypomnialam sobie o czekoladowym zajacu ktorego dostalam od Kaśki. Zając stracił głowę ... Potem wróciłam do Warszawy i od razu pobieglam do rybek zobaczyc jak sie maja... a Dori nie zyla... pływała do góry brzuchem... a moja babcia nawet nie zauwazyla... po smierci psa ryczalam 2 tygodnie jak bylam mala. Co prawda Dori mialam dopiero 3 dni ale i tak bylo mi strrasznie smutno :( a przy kolacji jeszcze mnie sie babcia (ktora juz wiedziala ze rybka zdechla) pyta "co masz taka mine znowu?! stalo sie coś ?! ... -"pozatym ze mi rybka zdechla to nie..." potem zadzwonila Kaśka i mowi ze Andrzeja sunia gdzies zginęła... nawet jego matka zadzwonila sie zapytac o nią...

Chuj (przysior) do zbiczna juz chyba na dobre zjechal... przywiozl swojego jedynego ptaka tj. papuge :D swojego syna "wiecznego studenta" i jego chlopaka ktory jezdzi jakas przedpotopawą beemką. Chuj wszystkim Przy*****im w oko (bo w dupe to przyjemnosc)

brezi : :