Komentarze: 0
heya dzis totalna nuda... kaska wyjechala na caly weekend na konie. . . i jest tylko Andrzej (przez niektorych debilnie nazywany tez Andi) nasz dzien wygladal mniejwiecej tak...:
on: chodzmy nad jezioro - posz lismy
on: chodzmy na druga plaze - poszlismy
on: chodzmy do malucha (maluch ma tego plusa ze sie mozna na nim polozyc i opalac a "Andi" jest happy ze se moze w malu chu posiedziec) - poszlismy
on: chodzmy nad jezioro - poszlismy
i tak w kolk o...
Wieczorem przyjechali stolarze rzeby zrobic regal i rozebrac bar ale im to powoli idzie ... i zamierzaja jutro od rana zaczac jak mnie obudza to chyba zajebie... no ale stolarze maja tego plusa ze jesli sie beda wlec to pozniej wyjedziemy a jak pozniej wyjedziemy to pewnie kaska zdarzy wrocic :) a za tydzien na 10 dni w sumie przyjerzdrzam (fak zawsze robie jakis blad w tym slowie) bo jest ten szczyt... wczoraj mnie Andrzej zapytal "jaki szczyt?" a dzis kaska tak samo ,ale jej jeszcze mozna darowac bo nie mieszka w wawie i jej to w sumie nie obchodzi ...
Przysior przyjechal... Kosma tysh nawet B**owie w sumie prawie wszyscy w tym sasiedztwie to pojebane lamusy...